Kolorowe, szydełkowe papucie nie dawały mi spać. Zanim powstał egzemplarz, który na zawsze skradł moje serce- kombinowałam na kilku innych paputkach. Oczywiście najlepiej mi znaną metodą prób i błędów- najpierw fioletowe koślawce.... ech.... szkoda gadać. W kolejnych- kształt nie był już taki zły- ale powstał rozmiar 44..... trzecie w kolorze szałowej mięty- skończyłam na jednym kapciu, ale czwarte..... tadam! Oto one :) To właśnie to co mi w duszy grało. Śliczne, dziewczęce kapciochy- idealne do codziennego froterowania podłogi :) Już tworzę następne :D
Śliczne :)
OdpowiedzUsuńFantastyczne kapciuszki :-) Pięknie wyglądają na nogach :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
Urocze :)
OdpowiedzUsuńsliczne
OdpowiedzUsuńEhhh... piękne! I zapewne wygodne.
OdpowiedzUsuńSzkoda że przy moich kotach nie mam szans cieszyć się takimi. Ale chociaż sobie pooglądam i powzdycham z zazdrości ;)
Fajne kapcioszki, wydziergałam sobie podobne:). Moje również powstały po wielu próbach i błędach, za to są bardzo wygodne. Będę tutaj zaglądać:)
OdpowiedzUsuńRewelacyjnie wyszły :) warto było próbować.
OdpowiedzUsuńSuper! :)
OdpowiedzUsuń